sobota, 13 stycznia 2018

Ptaki podpalacze



Jest to na tyle fascynujące, że pozwoliłam sobie na skopiowanie artykułu w całości.
„Temperatura w Australii w ostatnich dniach przekraczała 45 stopni Celsjusza. Na południu kraju wybuchły pożary. Do ich rozprzestrzeniania mogą przyczyniać się tak zwane "ogniste" ptaki drapieżne. Chwytają w szpony płonącą gałązkę i przenoszą ją w inne miejsce.
Wśród podpalaczy wymienia się co najmniej trzy gatunki: kanię czarną, kanię złotawą oraz sokoła brunatnego.
- Aborygeńscy strażnicy oraz inni, którzy mierzą się z pożarami buszu biorą pod uwagę ryzyko stwarzane przez drapieżniki - napisano w artykule międzynarodowego zespołu naukowców, opublikowanego w grudniu ubiegłego roku. Jak zaznaczają badacze, sceptycyzm dotyczący rozprzestrzeniania ognia przez ptaki utrudnia skuteczne planowanie sposobu zarządzania krajobrazem oraz jego renowacji.

Zjawisko istnieje od tysięcy lat

Podczas gdy informacje o takich zachowaniach mogą wydawać się zaskakujące, naukowcy zaznaczają, że to zjawisko istnieje już od tysięcy lat. Właśnie tak twierdzi jeden z uczestniczących w badaniach - doktor Mark Bonta, wykładający nauki o Ziemi na Uniwersytecie Pensylwanii.
- Większość danych, nad którymi pracowaliśmy, pozyskaliśmy we współpracy z Aborygenami. Oni wiedzieli o tym od prawdopodobnie 40 tysięcy lat lub nawet dłużej - powiedział Bonta.
Według zespołu "ogniste" ptaki zbierają się w stada liczące setki osobników na terenie objętym przez pożary. Drapieżniki podnoszą płonące gałęzie i przelatują z nimi nawet kilometr na obszary niedotknięte przez ogień.
- Zachowanie drapieżników polega na rozprzestrzenianiu ognia na nieobjęte pożarem tereny - na przykład na drugą stronę cieku wodnego czy drogi. Ptaki płoszą tym samym potencjalne ofiary płomieniami i dymem - pisali naukowcy. Przerażone ofiary uciekają wprost w ramiona drapieżników.
Inspiracją do przeprowadzenia badań stała się autobiografia miejscowego lekarza i aktywisty Phillipa Waipuldanya Robertsa.
"Widziałem ptaka, który swoimi pazurami podniósł tlącą się gałązkę. Upuścił ją na kępę świeżej trawy, niecały kilometr dalej. Następnie czekał ze swoimi towarzyszami na przydymione i przerażone gryzonie i gady" - opisywał Roberts.
Czy ptaki zdają sobie sprawę z tego, co robią, czy po prostu przypadkiem chwytają płonące patyki?
Naukowcy, zważając na relacje świadków, uważają, że bardziej prawdopodobna jest ta pierwsza opcja. Wygląda to na skoordynowane działanie stada.
- Istnieje w tym jakiś cel, jakaś intencja. Okej, jest nas kilkuset, wszyscy możemy dostać posiłek - powiedział w rozmowie z "Washington Post" w 2016 roku australijski etnobiolog i ornitolog Bob Gosford.
Jeżeli hipoteza okaże się prawidłowa, będzie to oznaczać, że uzyskano potwierdzenie istnienia kolejnego naturalnego źródła pożarów.
- Ptaki nie zaprószają pożarów od zera, jednak to kolejny fascynujący fakt - spuentował Bonta.”
Tak wyglądają ptasi podpalacze.
 Kania czarna
 Kania złota
 Sokół brunatny
Zdjęcia: Internet

piątek, 12 stycznia 2018

"Miłosierdzie gminy".




Histeria smogowa trwa. Nagle wszyscy się obudzili… truje, czadzi, smrodzi…No i nasze kochane państwo wymyśliło, że samorządy mają się z problemem uporać. Zatem w gminach ogłoszono, iż wszyscy chętni na dotację do CO mają się zgłaszać. Zwiększono też kasę na te dotacje. No i co? ZONK! Okazało się, że chętnych wcale nie jest tak wiele. Śledzę fora, dotyczące „walki ze smogiem”. Opinie są różne- od tych piętnujących trucicieli z domków jednorodzinnych, po takie, które opisują rzeczywistość bez hejtowania.
Tak naprawdę, to nie jest to dotacja, tylko refundacja. I tu już włącza się hamulec, dla tych, którzy może skorzystaliby z takiej „dotacji”. Bo najpierw trzeba mieć całą kwotę, a potem ewentualnie część zwróci gmina. I nie jest to ta większa część wydanej kasy, ani połowa nawet. Zwróci dużo mniej. Procedura przebiega mniej więcej tak, jak opisują dwaj komentatorzy.

- „Acha dotacja 70 procent, ładne bajki dwa tygodnie jeżdżenia i wypełniania papierów pełno regulaminów jaki komin jak ma Kotłownia wyglądać i jaka firma może ten Piec zamontować w sumie zaoszczędzone 700 zł nie liczę swojego straconego czasu i paliwa. Pozdrawiam.”

- „Dokładnie, dowiadywałem się o tą dotację i to jest nieporozumienie, jak zresztą wszystko w tym betonowym mieście. Niby dotacja ale żeby tylko jak najwięcej osób zniechęcić. Owszem niby dopłacą, może, jak komisja odbierze, ale najpierw trzeba wyłożyć swoje minimum 13tyś złotych, a dopiero później może Ci dofinansują max 7 tyś. Tylko jeszcze piec musisz kupić od wybranych firm- już drożej niż u innych, montaż też u nich, tez drożej, do tego wymogi kotłowni, nawiewy, wentylacje, kominy, więcej kosztów i roboty niż bez tego dofinansowania. I tak wygląda zachęcanie ludzi do wymiany kotłów, to co się dziwić że taki syf w powietrzu. Jak policzyłem wszystko z dofinansowaniem i bez to max zysk z tego dofinansowania to ok 2000zł a jeżdżenia, załatwiania, papierków ze masakra. Ciekawe że wymyślają takie obwarowania, to co jak ktoś ma np. za mały komin, czy za niska kotłownie to co, ma już w piecu nie palić, nie wiem ognisko sobie ma zrobić, chore. I jeszcze kwestia pieców 5 klasy które nie maja rusztu awaryjnego, i co w razie jak nie ma prądu np, tak jak przez ostatnie wiatry w Straconce niektórzy nie mieli prądu przez tydzień, to co mam na tydzień się wyprowadzić do hotelu żeby mi dziecko nie zamarzło w domu, bo jak niby zapalę w piecu bez prądu i rusztu awaryjnego? Nie wszyscy maja kominki. U nas jak zwykle wymyśla się wszystko od d.py strony, a czemu nikt nie kontroluje co sprzedają na składach, kupiłem w tym roku eko-groszek, który z tego eko-groszku to ma jedynie cenę, dziadostwo takie ze tragedia, przynajmniej ze 30% miału, dym z komina, smród, zbyt duże kawałki, tragedia- i tego jakoś nikt nie kontroluje, największe dziadostwo jakie do tej pory kupiłem.”

Panowie nie napisali, że po zamontowaniu "dotowanego" pieca CO, przez następnych parę lat, do domu ma prawo wejść komisja, która dokładnie sprawdzi, co ma się w piwnicach, czy nie ukrywa się innego paliwa, niż to, jakie spala piec i ma prawo pobierać próbki popiołu. A właściciel nie ma prawa odmówić i musi taką komisję wpuścić pod groźbą kary.

Tak to sobie ta walka ze smogiem wygląda.



A tymczasem kominy "szaleją, szaleją...szaleją"...



środa, 3 stycznia 2018

Na dobry początek.

Robiłam przegląd zdjęć z całego roku. Tyle fajnych, a tak mało ich tu zamieszczałam. Trzeba będzie deczko nadrobić:)
W sierpniu w obiektyw "wlazła" mucha. Tak jakoś się napatoczyła w związku z musem zrobienia zdjęć wschodu słońca. Wschód się nie sfotografował, ale mucha owszem i tak.


 To wprawdzie nie jest mucha, ale też fotogeniczny bzyk.

 I deserek, czy ktoś zgadnie, co wyraża psia mina? Bździągwa we własnej osobie:)