Halo! Halo! Reszta Polski!!!! Ponoć u Was zamiecie,
zawieje, plucha, mróz i zawierucha. Halo! Halo! Tu sam koniuszek (podobno
zalicza się nas do pasa centralnej????) południowej Polski… a u nas prawie
wiosna J. Trochę mrozi, ale
śniegu ani widu, ani słychu. Dalej już
na temat pogody nie piszę, bo nie lubię drażnić lwa J.
Przygotowania do świąt.. a nie.. nie ma przygotowań.
Odpuściłam. Mam luz, blues i spokój. Nawet
jakoś ekstra sprzątać nie zamierzam, bo zaraz po Nowym Roku kładziemy panele na
podłogi, to co za sens byłoby teraz wszystko pucować, a potem jeszcze raz?
Czyli… relaksik J.
Ostatnio byliśmy zrobić większe zakupy, bo już w lodówce tylko światło zostało.
Półki w sklepie zawalone ozdobami
świątecznymi, a co jedna, to bardziej tandetna. Już dawno nie widziałam takiego
nagromadzenia brzydactw. Ozdoby choinkowe z najmarniejszej jakości plastiku,
matowe, niewykończone, pokryte złej jakości farbkami. Tony łańcuchów, tych
kosmatych ze sreberek różnej maści i koloru. Łączenia kolorów jak z koszmaru-
buraczkowy z ostrym zielonym; czerwony z fioletem; zielony z brązowym. Ktoś
realizował artystyczny sen pijanego krasnala. Obrzydliwe L. Pocieszające, że nikt z kupujących nie
zatrzymywał się przy tych półkach. Oblegane były półki ze słodyczami w świątecznych
opakowaniach i w „promocyjnych” cenach. Niesamowite, jak może „promocyjnie” podrożeć
zwykła czekolada z Wedla, kiedy dostanie papierową opaskę z reniferami i św. Mikołajem.
Opaska w cenie 3 złotych, dodanych do ceny czekolady. No i przykra
niespodzianka- święta, więc handlowcy pozbywają się zapasów. Nacięliśmy się na
„krakowską” w próżniowym opakowaniu ze styczniową datą ważności. W domu okazało
się, że ma śliską skórę i cuchnie. Dycha poszła się paść na kompost. W innym
sklepie kupiłam biały ser, który powinien być dobry do 22 grudnia. Rozpakowałam
przedwczoraj- kwaśny.
Wrześniowa wiewiór-ka w poszukiwaniu schowka na
orzeszek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz