piątek, 13 stycznia 2012

Styczniowa burza

W środku nocy obudził mnie potężny huk. Półprzytomna stanęłam prawie na baczność- Słyszysz???? Co się stało???? krzyknęłam do J. Odpowiedziało mi cichnące dudnienie i rytmiczne pochrapywanie z boku. No tak. Tego nic nie ruszy. Mój mąż to nawet Apokalipsę gotów przespać słodkim snem. Szczęśliwy człowiek. W środowisku motocyklistów słynie jako ten, który zasypia na rozkaz. No dobra, ale co to było? Burza? W styczniu burza? Wyrwało mnie z łóżka i galopem poleciałam wyjąć wtyczki routera i kompów z gniazdek. O nie! Już raz nam strzelił w trakcie burzy modem. Zachodu z odzyskaniem dostępu do sieci było co niemiara. Prawie pół tygodnia przerwy, nie mówiąc już o  kosztach, bo trzeba było nowy router kupić. No i naprawa mojego kompa, bo coś w głównej płycie strzeliło, też nieźle kosztowała. A mówiłam, że trzeba przed burzą wyjmować z gniazdka. To  się nie chciało.Teraz, kiedy tylko lekko zagrzmi, wszyscy lecą na wyścigi wtyczki wyjmować, chociaż router mamy na wszelki wypadek bezprzewodowy. A wracając do dzisiejszej burzy- krótka, ale intensywna. Młoda zeszła rozespana z góry i z przejęciem opowiadała, jak to w jej śnie samochód koleżanki wybuchł. Zobaczyła błysk i huk ją ogłuszył, otworzyła oczy i słyszy-  huczy i huczy. Zgłupiała. Potem uświadomiła sobie, że to burza. Ledwo ją "wygoniłam" z powrotem do łóżka, Zuza zaniepokojona, wygramoliła się ze swego legowiska, stanęła obok mojego łóżka i zaczęła mnie lizać po twarzy, włosach. Zanim ją uspokoiłam, znowu minęło kilka dobrych minut. Potem jeszcze raz porządnie zagrzmiało, ale dalej, zerwał się na krótko gwałtowny wiatr i nagle wszystko ucichło. A J. nadal sobie spokojnie chrapał. Dzisiaj pogoda taka bardziej marcowa. "Przelotowe" śnieżyce i miejscami bezchmurne niebo. Jednak pod wieczór posypało drobnym śniegiem i jest biało.
Trochę żółtego z zielonym. To takie optymistyczne kolory :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz