Daję, jasne, że daję. Jak mam, to dlaczego nie miałabym wspomóc? Kiedy nie mam, nie daję. Zawsze starałam się choćby parę złotych, ale jednak jakoś pomóc. Doskonale wiem, co to znaczy nie mieć. I znam to uczucie bezradności i beznadziei… skąd wziąć? Byłam w sytuacji, kiedy szukałam po szufladach, torebkach złotówek na mleko dla małego syna, bo prehistoryczny, pierwszy mąż wynosił pieniądze i nie interesował go nasz los (to taki kawał sukinkota, który żył tylko swoim samozadawalaniem). I doskonale znam uczucie upokorzenia, kiedy prosiłam rodziców o kolejną pożyczkę (niedużą) na przeżycie do pierwszego, bo moja pensja i renta dla dzieci po zmarłym ich ojcu nie wystarczały. Dlatego, jak mogę to wspomagam. I nie patrzę, czy ktoś mnie oszukać może i zbiera na wódę. Daję i nie interesuje mnie, co dalej. Jestem niepoprawną optymistką pod tym względem i wierzę, że pieniądze idę na to, na co jest potrzeba. Spotkałam się kiedyś z zarzutem, że daję, bo muszę sobie podnieść samopoczucie. No…. Jest tak w istocie… daję i czuję się lepiej…. świetnie się wtedy czuję… czuję się dobra… znakomita…. podniesiona na duchu… BO… mogę kogoś wesprzeć, a nie czuć rozgoryczenia, że ktoś potrzebuje pomocy, a ja jestem bezsilna. W głębokim…..mam takie gadki. Kiedyś mnie one dotykały. Potem zrozumiałam, że co się będę szczypać i dementować, skoro tak jest. Komu przeszkadza taka „transakcja wiązana”? Ja daję i czuję się lepiej, ktoś potrzebuje, dostaje i też czuje się lepiej. Ci co krytykują takie podejście też czują się dobrze- nie dają= nie dali się naciągnąć (w ich mniemaniu)= nie są „głupi” (w ich mniemaniu)= świat się nie zawalił (w ich mniemaniu) i jeszcze mogą dającym wytknąć ich naiwność i szczypnąć tym podnoszeniem EGO. Oni w ten sposób nie muszą się dowartościowywać. Oni dowartościowują się świadomością, że nie są kretynami i nie dają się wmanewrować w żadne akcje i datki. Tylko dlaczego, kiedy wspomnę, że coś, gdzieś dałam, spotykam się od razu z krytyką i dostaję od takich ludzi łatę „naiwna”? No cóż, człowiek wolnym jest, ma wolny wybór i różne sumienie. O właśnie- sumienie. Sumienie sobie też pewnie wyciszam tymi datkami. A jak!!!! Myślę również, że nie jestem w takim podejściu do dawania odosobniona. Więcej nas takich. Mam tylko żal, że nie jestem milionerem, bo nie zawsze mam nawet na pojedyncze wsparcie.
Post ten pisałam bezpośrednio po akcji „koń- Natasza”, ale strzelił Internet na 5 dni i dopiero teraz mogę go dokończyć.
Od dwóch dni dochodzi z prawej strony naszego polskiego grajdoła ostra krytyka WOŚP, Owsiak się promuje… Owsiak robi nowe święto 1go maja…Owsiak robi szopkę charytatywno- medialną…Owsiak MUSI się rozliczyć… A najlepiej to Owsiaka zeżreć natychmiast żywcem. Pracując w szkole podstawowej, pomagałam w organizowaniu WOŚP przez 16 lat. 16 Finałów, na których spotykali się ludzie z ogromnym sercem oraz chęcią do działania i wspomagania. I zawsze Akcja Owsiaka spotykała się z krytyką, i zawsze Owsiak sumiennie rozliczał się z każdego grosza. A w ogóle… za każdym razem jest podobnie… a WOŚP gra i robi tym dużo dobrego…
Najlepiej rosną u mnie w domu skrzydłokwiaty. Dzisiaj trochę wariacji na ich temat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz